O pogodzie na zimowym głodzie. Wypad za miasto

Zima? Z roku na rok coraz gorzej. Z zazdrością przyglądałem się obrazkom w TV, ukazującym zmagania z nadmiernymi opadami śniegu. Niestety. Nie u nas. Metr śniegu w ciągu doby gdzieś w dalekiej Ameryce… Niebezpieczne. Panika w Wielkiej Brytanii z powodu 15-centymetrowej warstwy śniegu… Zabawne. Odwołano lekcje w szkołach. Część pracowników wzięła wolne. Do pracy stawili się… Polacy. 😀 Słucham? Na wschodzie? Poza moim zainteresowaniem. Ale już bez żartów. Niekiedy w poszukiwaniu zimy trzeba udać się za miasto. Długi spacer w lesie lub w parku pozwala się nieco zresetować. Powietrze jakby świeższe…

REKLAMA

Zima a śniegu ni ma

Metr śniegu… Oczywiście bez przesady. Nie jestem aż tak złakniony odśnieżania, abym tęsknił za metrowymi zaspami. Ale która to już zima, po której latem nie ma o czym wspominać? Święta bez śniegu. Sylwester w krótkim rękawku. W tym roku odśnieżałem raz, a śnieg utrzymał się raptem 3-4 dni – o ile dobrze pamiętam. Pamięć zawodzi, bo zima zawodzi. Na porządne mrozy czekałem do lutego. Żeby poczuć smak zimy wybraliśmy się do Myślęcinka. Skute lodem stawy przyciągnęły miłośników łyżwiarstwa plenerowego. 🙂 Na nowo otwartym Torbydzie ścisk, tłok i… roznoszenie zarazków. Tłumy ludzi. Za głośno. Plener zdecydowanie zdrowszy.

Najpewniej tegoroczne lato też nie będzie upalne. Najpewniej znów pojawią się anomalia pogodowe w postaci wichur i szalonych burz, jakie nawiedziły nas w poprzednim sezonie. Zgroza! Gdy pomyślę o tych wichurach i ich skutkach, to jednak wolałbym ostrą zimę już od listopada, z dużymi opadami śniegu oraz temperaturami sporo poniżej minus 10. Lubimy tradycyjny porządek rzeczy, bo lubimy przewidywalność. Jakkolwiek pewnie nie wszyscy i nie we wszystkim.

Tradycyjnie, czyli tak samo

Mój sąsiad od przyśmietnikowych pogawędek powiada, że od tego kapitalizmu to ludziom się we łbach poprzewracało, więc nic dziwnego, że i pogoda dostała koziego rozumu. Na początku stycznia spotkałem go w trakcie wykonywania… tradycyjnej 🙂 czynności. Trochę nie lubię, jak mnie ktoś małpuje, ale przecież nie zabronię człowiekowi śmieci wynosić. Czasami myślę sobie, że mógłby wybierać choć inne pory dnia. Ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Ledwo wyjdę z kamienicy a ten już leci za mną. Czyżbym wypływał na jego zachowania? 😀

Oczywiście witam go serdecznie. Ba! Nawet zaczepiam, żeby posłuchać, co też tym razem ma mi do powiedzenia. Jak już kiedyś wspomniałem, dobry sąsiad to skarb. Mimo kilku wad człowiek to przyzwoity. Słucham? No właśnie. Kto nie ma ani jednej? Czasami myślę, że biegnie tak za mną, bo cały dzień przygotowuje się do tych rozmów. Nie wygląda, ale czasami jak coś powie… I wcale nie o pogodzie. 🙂

Tym razem zażartowałem, że to wielkie szczęście, że tradycyjna zima odeszła w zapomnienie, bo dzięki temu w styczniu śmieci można wynieść w papciach będąc. Dodałem też, że nie ma mrozu to i papieroska na zewnątrz można zapalić…. Ot tak, o pogodzie chciałem troszkę… Oczywiście siebie nie miałem na myśli, bo już sporo miesięcy mija, odkąd rzuciłem ten okropny nałóg…

– Plastik, zmieszane, szkło i… załatwione – wyrecytowałem wkładając kolejne partie odpadów do pojemników. Wykonałem dłońmi ruch krupiera opuszczającego stanowisko, ale dałem do zrozumienia, że poczekam aż on spełni swój obowiązek. Sąsiad tylko na to czekał. Wiedział, że i tym razem dam mu się wypowiedzieć. Przecież zawsze jest tak samo. O tradycję chodzi. Słucham? O przewidywalność też. 🙂

– Przyzna pan, że na zachowanie tradycyjnych wartości w życiu społecznym mamy wpływ wielki – zagadał znienacka nieco zdyszany. – Tak samo na klimat i pogodę – uzupełnił wypowiedź wkładając papierosa do ust. Jeszcze rok temu bym mu go podpalił, ale tym razem wykonałem szybką kombinację gestów i min wyrażających zdziwienie, zaskoczenie, zakłopotanie oraz brak aprobaty. Musiało to wyglądać idiotycznie. Przyjrzał mi się osłupiały, wykonał uspokajający gest ręką i po chwili jego głowa zniknęła w kłębach dymu.

– Rzuciłem palenie – wykrztusiłem. Spóźniony komunikat nie zrobił na nim wrażenia, więc szybko zmieniłem temat.

– Od bacy czy z piastowskiego? – zapytałem wskazując palcem na jego stopy. Na stopach lśniły nowe góralskie laczki.

– A, nie, oryginalne, oczywiście, że z Zakopanego – odpowiedział z zadowoleniem. – Wie Pan, coraz więcej tego syfu do atmosfery leci, bo to przemysł i te samochody, więc klimat się zmienia od wielu lat – kontynuował wątek. – Kiedyś wiadomo było, że śnieg prędzej czy później i tak spadnie. Nic nikogo nie dziwiło. Wszystko było jasne. Człowiek wyszedł na świeże powietrze… Zima… Śnieg… Mróz… Oddychać się chciało. A teraz – wskazał na stalowy komin na dachu pobliskiej kamienicy – debil jeden z drugim śmieci pali albo jakieś stare meble, bo dym z komina idzie taki gęsty jakby grilla rozpalał – wycedził w złości ponownie podpalając papierosa, który mu przygasł. – A do tego samochodów tyle, że nie tylko te spaliny, ale i ten zdzierany bieżnik gdzieś się podziać musi, nie? No i ten pył w powietrzu wisi – wyjaśnił mi nie czekając na odpowiedź.

Słuchałem w milczeniu przytakując głową. Zaskoczył mnie, że dostrzega udział motoryzacji i zużywanego ogumienia w zanieczyszczeniu smogowym miasta. Mam kominek, więc spodziewałem się ataku w tym kierunku.

– Ja to, sąsiedzie, myślę sobie, że to wszystko przez tę segregację śmieci. Kiedyś człowiek wyszedł raz i po sprawie. A teraz co chwile trzeba, bo to nie ma gdzie tego w domu pomieścić. Przecież trzy kosze na śmieci pod zlewem się nie zmieszczą. A wywóz co roku drożeje. Żona, jak widzę, co chwilę pana goni. Słoiki, butelki, te plastiki po mineralnej… Kupa papieru się nazbiera… O zmieszanych już nie wspomnę. Dużo tego, nie? – użalał się nad moim losem. Słuchałem w milczeniu wpatrzony w czarny dym z pobliskiego komina.

– Ja to wodę z kranu piję. Wie pan… Ja ze śmieciami chodzę. Pan też co chwilę wynosi posegregowane. Ale mój kolega, co ma dom za miastem, mówi, że gdyby nie spalał śmieci w piecu, to by za wywózkę majątek płacił. Nie stać go. A powie pan, kto ma najwięcej śmieci w domu? Biedny? Nie! Najwięcej śmieci produkują bogaci, bo to oni najwięcej kupują. Widział pan, ile ja dzisiaj wyniosłem? To z trzech dni. Tyle co nic. O! Słyszy pan? Już woła… Zapalić nie można. Zawsze tak samo – pokręcił głową.

– No tak, czas wracać do domu. Mamy dzisiaj zaplanowaną wycieczkę. Trochę relaksu. Jakiś dłuższy spacer. W śródmieściu zimy nie widać, to może gdzieś w parku poza miastem trochę zimy znajdziemy. W Myślęcinku stok naśnieżają dla narciarzy. Ponoć widok zupełnie jak w… Za..ko…panem – gdy kończyłem zdanie sąsiada przy mnie już nie było. No, ale z nim zawsze tak samo. 🙂

To tyle w ramach zimowych wspominek. A tymczasem już wiosna! 🙂

* * *

PS. Wiosna? Dzisiaj poranek przywitał śniegiem. Jak na marzec to… tradycyjnie. 🙂

Choinka? Czeka na sprzyjające warunki pogodowe, aby odbyć podróż na wieś. Ładna? Kolega, oprócz studia nagraniowego, hodowli świń, ma plantację choinek. Zawsze kupuję choinkę w donicy. O jego świnkach kiedyś napiszę. O muzyce może kiedyś też. 🙂

* * *

Dla przypomnienia. Wielkanoc 2013. Widok na ogródek.

Polub i podziel się treścią z innymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

trzy × 3 =