Pnącza w ogrodzie. Cytryniec chiński

Kilka lat temu poszukując niepospolitych pnączy do ogródka uległem namowom i kupiłem dwie sadzonki pewnego pnącza. Dwie, albowiem trafiła mi się odmiana dwupienna. Nie wiedziałem wówczas, że są też odmiany samopylne. Kupując roślinę na wiosennych targach poinformowano mnie, że to pnącze z dalekiej Azji, że bywa nazywane cytryńcem kamczackim, że pnącze popularne w medycynie dalekiego wschodu, że kopalnia zdrowia… A ponieważ miałem okulary na nosie, sprzedająca spojrzała i dorzuciła kolejne zalety, że cytryniec usuwa zmęczenie, że poprawia ostrość widzenia, że kiedyś dawano lotnikom suszone owoce, aby nie zasypiali podczas nocnych lotów, że herbatki można z liści parzyć… Cudo. Cytryniec chiński.

Cytryniec chiński zalet ma sporo, ale kupiłem głównie dlatego, że pnącze dość szybko przyrasta i ponoć ładnie pachnie w okresie kwitnienia. Szybko przyrasta, ale nie jest pnączem szalonym. Roślina w małej doniczce nie wyglądała na coś, co może dorastać nawet do 10 metrów, bo były to raptem dwa pędy z dość ubogim listowiem przypięte do cienkiego patyczka. Doskonale wiem, że rośliny ogrodowe trzymane w doniczkach zwykle nie pokazują całej swej urody i ekspansywności. Wiem też, że sprzedawca może mieć złe informacje 🙂 Szukałem pnączy egzotycznych dostosowanych do naszego klimatu. Na targach roślin sprzedawcy to ogrodnicy. Tanio było, więc kupiłem. Co prawda wolę nazwę cytryniec japoński.

owoce cytryńca chińskiego

REKLAMA

Zielony i wykiwany

Kiedyś odwiedziłem duży market ogrodniczy. Pani z obsługi namówiła mnie do zakupu pnącza kiwi. Spostrzegła, że stoję jak wryty przy wystawce pnączy. Widziała, że drapie się po nosie usiłując coś wyczytać z onej. Podeszła i rozpoczęła prezentację od bluszczy i winorośli. Machnąłem ręką na znak, że to są pospolite pnącza, że nie muszę ich kupować ani tutaj, ani tak drogo. Mam. Pokazałem jej kolorowy karteczek wyjęty z donicy pnącza, o którym coś chciałem się dowiedzieć. Wskazałem na małą donicę z wypisaną białym pisakiem ceną, w której prężył się śliczny pęd z dużą ilością małych zgrabnych liści.

– Proszę mi powiedzieć, co to jest? – zapytałem

– Aaaa, to? To kiwi. Czyta pan. – odparła pewnie.

– Kiwi? Jadalne? – dopytywałem ze szczerym zdziwieniem.

– Jak najbardziej. No, wie pan, kiwi. Ładne nieduże pnącze. Odmiana chińska. Ciągle ktoś o to pytał, bo to same witaminy, więc w końcu przywieźli nam z Hiszpanii i to ostatnie sztuki – odrzekła z zadowoleniem. Kiwi z Hiszpanii? Brzmi dobrze, mimo że odmiana chińska – pomyślałem. Gorzej, gdyby było odwrotnie 🙂

– Ale skąd Pani to wie, skoro ja nic z tej karteczki nie mogę wyczytać, bo wszystko po niemiecku a nazwa po łacinie? Tylko cena na donicy po polsku – dociekałem.

Pani pokręciła głową, wzięła ode mnie kolorową karteczkę, podeszła do komputera, coś tam pomajdrowała palcami po ekranie, wraca i mówi:

– Oczywiście, że kiwi, sprawdziłam w systemie – oznajmiła odkładając pnącze do szeregu. – Widzi pan te małe zielone kuleczki? – odgarnęła listek. Rzuciłem okiem. – To urośnie i będzie pan miał kiwi – zakończyła i zajęła się porządkowaniem donic.

– A czy nie lepiej by było, gdyby każda roślinka miała opis w języku polskim? – rzuciłem mimochodem. Pani najwyraźniej się zdenerwowała, bo uniosła swój spory tors znad roślinek, zmierzyła mnie wzrokiem i syknęła:

– Jakoś do dzisiaj nikt się na to nie uskarżał. Tu każdy wie, co chce kupić. Poza tym Unię mamy to języki trzeba znać. A tak w ogóle to, skjuz mi, ja tu tylko pracuje – wyrzuciła z siebie dość szybki potok słów.

owoce cytryńca chińskiego

Z bryką przy kasie

Ostatnim, który chciałby wdawać się w słowne utarczki, więc, zwłaszcza zaskoczony obcojęzycznym wtrąceniem, po prostu zmilczałem. Za dużo obcych słów jak na jedną szybką wizytę w ogrodniczym. Czas gonił, więc włożyłem przezornie dwie doniczki do bryki (mieli tam taki ładny wózek) i pognałem zadowolony z łupem do kasy.

Pnącze kiwi posadziłem blisko domu. Czas szybko płynie, więc ani się obejrzałem, jak roślina spowiła znaczną część ściany budynku. Pnącze naprawdę szybko rosło. W sumie dobrze. Pnącze to pnącze. O to chodziło. Nie bardzo wiedziałem tylko, dlaczego te zielone kuleczki, co to miały urosnąć, wcale nie rosną a tylko zmieniają jesienią kolor na żółty, po czym odsłaniają czerwone owoce. No i nijak nie przypominały owoców kiwi. Nie miałem czasu sprawdzać, porównywać, z sezonu na sezon przywykłem do widoku. Do dużej ilości opadających jesienią liści również 🙂

Dopiero po latach dowiedziałem się, że moim niby łupem padł… dławisz okrągłolistny, odmiana chińska. I to jedyne, co się zgadzało. Jakkolwiek pnącze ładne, jeśli lubimy trzymać swoje pnącza w ryzach. Ciąć trzeba, bo wspina się wszędzie. Ale miało być o cytryńcu. Skjuz mi 🙂

Cytryniec chiński

Owoce cytryńca chińskiego pojawiły się po 2-3 latach. Nie mam pewności, albowiem cytryniec kupiłem 8 lat temu. Po prostu nie pamiętam. Na pewno nie owocował po pierwszym roku. Miałem nawet obawy, czy na pewno kupiłem “chłopca” i “dziewczynkę”. Od kilku lat pojawiają się liczne owoce, z których głównie robię nalewkę. Nalewka z cytryńca ma dość specyficzny smak i zapach, i… ładny kolor 🙂 Nie umiem określić. Intrygujący… cytrynowo… hm… perfumowy? W tym roku postaram się owoce zasuszyć. Cytryniec chiński można dodawać do konfitur.

cytryniec chiński

Kwitnący cytryniec pachnie delikatnie i słodkawo, jakkolwiek można to poczuć dopiero będąc bardzo blisko pnącza. Cytryniec przyrasta rocznie po ok. 30-50 cm. Słabe i uschłe pędy należy usuwać. Chorób żadnych nie dostrzegłem. Oczywiście podlewamy go, aby korzenie nie przesychały. Przez 8 lat nie zauważyłem, aby pnącze wymagało szczególnej troski. Młode pędy są miękkie, łatwo dają się wyplatać, jeśli gdzieś się zapędzą. Cytryniec to roślina mrozoodporna. Raczej nie ma szans, aby w Polsce temperatura spadła do -40 st.C – a takie mrozy cytryniec chiński wytrzyma.

O walorach leczniczych wspominałem. Należy tylko dodać, że z uwagi na dużą zawartość określonych substancji, nadmierne spożycie owoców może nie być wskazane w przypadku niektórych chorób. Ale to tylko zgodnie z zasadą, że co za dużo to nie zdrowo. Owoce pojawiają się skupione w gronach. Dojrzałe są karmazynowo czerwone, miękkie, wielkości ziarna grochu. Niekiedy trudno je dojrzeć pośród gęstych liści. Z końcem lata roślina jednak zaczyna je szybko gubić.

cytryniec chiński

Herbatki z młodych zielonych liści są zdrowe i smaczne. Na pewno nikomu nie zaszkodzą. Coś jakby zielona herbata z cytryną? Albo… z cytryńcem 🙂 Kory nie testowałem, bo… nie bardzo wiedziałem, jak ją pozyskać z tak cienkich pędów 🙂 Cytryniec niech rośnie. Nie będę niszczył pędów dla eksperymentu. Zadowalam się owocami i liśćmi, których ma dostatek. I nie twierdzę, że ciągle pijam herbatki z liści cytryńca.

Poza tym to bardzo ładne delikatne nieinwazyjne pnącze, które warto mieć w swoim ogrodzie. A piszę o nim, bo w ogrodzie pąki puszcza jako pierwszy i jako pierwszy gubi liście. Wczoraj nocą słyszałem powracające gęsi a dzisiaj zauważyłem, że cytryniec ma już maluśkie pączki. Wszystko się zgadza. Wiosna niebawem.

Polub i podziel się treścią z innymi.

One thought on “Pnącza w ogrodzie. Cytryniec chiński

  • 2024-05-25 o 13:00
    Permalink

    Cytryniec chiński rośnie na mojej posesji od ubiegłego roku. Czekam aż wreszcie zacznie owocować.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

szesnaście − siedem =