Skarby w ziemi znalezione

Spacer z psem już dawno dla mnie stał się rutyną dnia codziennego. Nadal to lubię, choć po przeprowadzce sytuacja się nieco zmieniła. Okolicy jeszcze nie poznałem dobrze, mimo że staram się zmieniać szlaki naszych wędrówek. Wiele miejsc odwiedzam po raz pierwszy. Cały czas poszukuję najlepszego szlaku na wędrówkę w deszczowy dzień. Chodników we wsi mało, podobnie jak ulic z twardą nawierzchnią. Jakoś tak tych inwestycji co kot, jak na wieś liczącą ponad 5 tysięcy mieszkańców, w gminie chwalącej się, że do biednych nie należy. Może coś się zmieni po nowym samorządowym rozdaniu? Utaplane w błocie buty to pikuś w porównaniu z utaplanym psem. W mieście tego problemu nie było. Hm. Za dużo betonu w mieście, na wsi – błota. Nie dogodzisz. O czym dzisiaj? Będzie o skarbach znalezionych… mimochodem.

REKLAMA

Podczas codziennych wędrówek z psem potrzebuje bodźców innych niż mokre obuwie czy portki. Spacer z moim psem to nie tylko bezustanna wędrówka, ale także liczne postoje. Co tu robić, gdy pies tropi nornice, by splądrować ich gniazda ukryte w ziemi? Bezustanna wędrówka nie przysparza goldenowi radości. Golden retriever to pies myśliwski, a zatem musi tropić, zdobywać łup i go aportować. Mnie też niekiedy nogi bolą. Ale po kolei.

Poszukiwacz zaginionej marki

Kilka lat temu, grabiąc przydomową łączkę zwaną trawnikiem, znalazłem niemiecką monetę z roku 1944. Niby nic szczególnego. Nieco wcześniej grabiąc liście na podwórku kamienicy znalazłem guzik ze swastyką. W dzieciństwie takie znaleziska były powszechne. Pamiętam, że ze starej zasypanej gruzem studzienki kanalizacyjnej wygrzebaliśmy zardzewiały karabin. Normalką były hełmy, łuski, a nawet fragmenty skrzyń po pociskach. W latach 70-tych poprzedniego wieku takie znaleziska nikogo nie dziwiły.

W podstawówce kolekcjonowałem znaczki pocztowe i monety. Kolekcja nie była okazała. Fascynacja nie trwała długo. Tę niemiecką monetę znalazłem pod lasem, w miejscu, w którym w tamtych latach (okupacji) było… kartoflisko. Pewnie komuś wypadła z kieszeni lub ją wyrzucił. Niebywały fart, że po 70 latach akurat ja ją odnalazłem. Gdzie jest teraz? Szukam. Po przeprowadzce ze wsi do miasta i kolejnej z miasta na wieś… Gdzieś ją mam, więc znajdę. Tymczasem pochwalę się innymi znaleziskami.

Tropiciel zwierzyny

Fargo zatem lubi wędrówki z przystankami. Gdy mijamy jakąś porośniętą samosiejkami parcelę, wybiórczo sygnalizuje, że tu właśnie chce pobrykać bez smyczy. Bezustanna wędrówka nie przysparza goldenowi radości. Fargo musi tropić, węszyć, kopać, płoszyć… Co ma robić opiekun, gdy jego pies, zajęty tropieniem nornic, rozkopuje liczne dziury w ziemi w poszukiwaniu ich gniazd? Staram się być blisko, aby w porę zareagować, bo… gdy poczuje jakiś poważniejszy trop… Po wsi wędrują sarny, jak szczury w mieście. Przepływają kanał, mają swoje ulubione szlaki i miejsca postoju na niezabudowanych parcelach porośniętych czym popadanie. Nie boją się ludzi. Intensywny zapach dzikiej zwierzyny sprawia, że pies zapomina o całym świecie i gna przed siebie z nosem przyklejonym do tropu… Psa przywołać? Yhm…

Niedawno zniknął na godzinę. Pewnikiem poczuł dziką zwierzynę. Sarny? Może bażanty? Też tu są. Czmychnął w chwili, gdy był już przy nodze, gotowy do zapięcia na smycz. Zew natury. Nie poradzisz. Po godzinie poszukiwania goldenek sam się ujawnił. Na szczęście zna okolicę i bez problemu drogę do domu by odnalazł. Spotkałem go biegającego nad brzegiem kanału jakieś sto metrów od domu. Tyle że przepadł po jego przeciwnej stronie… Hm. Wodę też lubi. 🙂

Poszukiwacz skarbów

Miało być o skarbach. Starocie fascynowały mnie od dawna. Monetę z 1944 roku gdzieś mam, ale po przeprowadzce… Pewnie odnajdzie się jakimś kolejnym trafem, wszak już raz ją znalazłem. Guzik ze swastyką swego czasu podarowałem sąsiadowi, którego ojciec znał nastoletniego właściciela mundurku w kolorze khaki, z którego odpadł. Zawsze fascynowały mnie dinozaury, ich skamieniałości, ale także minerały, jeśli jaki wyglądał dość osobliwie. Znawcą minerałów jednak nie jestem. Kilka dziwnych kamieni wygrzebałem ze żwiru przywiezionego na budowę. Kilka innych wypatrzyłem wśród polnych kamieni. Niniejszym chwalę się skromną kolekcją.

Jedno znalezisko jest wyjątkowe. To ten kamień w plastrach. To są plastry czegoś, co przypomina twardy wapień (można go poskrobać paznokciem, ukazuje się biaława powierzchnia). Co to jest? Pewności nie mam. Na moje… oko… wygląda to jak skamieniałe jajko z widocznym zarodkiem… Zarodek to ta brązowawa plama w centrum z lekkim śladem jakby zawiniętego ogonka… Skamielinę znalazłem w widocznej postaci, czyli w takich właśnie plastrach, które leżały blisko siebie opodal miejsca, gdzie Fargo zwykle poluje na nornice. Czyje to jajo? Ptasie sprzed wieków? Ptasie chyba nie. Starsze? Jakiegoś innego pradawnego stworzenia? Ile ma lat? Pojęcia nie mam. Po prostu to mam. Sami oceńcie.

Pośród moich skarbów wyszperanych podczas spacerów z psem warto zwrócić uwagę na kawałek (chyba) poroża. Łagodna krągłość i porowatość powierzchni za tym przemawia. Widać wyraźnie ślady cięcia w dwóch płaszczyznach. To coś jest bardzo twarde. Płaszczyzny ścięte są bardzo gładkie. Ile to ma lat? Raczej sporo.

Jest jeszcze coś co przypomina pocisk. W dzieciństwie znajdywaliśmy te niby pociski w piaskownicy lub na żwirowiskach. Miał to ponoć być stopiony piasek po trafieniu pioruna albo coś… Teraz wiem, że to skamieniałość stworzenia, które żyło przed milionami lat. Tyle zostało z tuby. To wymarłe morskie głowonogi – belemity.

Ciekawym znaleziskiem jest coś co kształtem przypomina grot włóczni lub strzały. Widoczne są wyraźne ostre krawędzie oraz ucięty lub odłamany fragment, gdzie mógł być mocowany drzewiec. Oczywiście to tylko moje przypuszczenia.

Do tego tematu jeszcze powrócę, bowiem te moje skamieliny są dość ciekawe. W tym temacie pozostając mam też ciekawą fotkę sprzed lat…

 

 

Polub i podziel się treścią z innymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

dwa × pięć =