Dziennik z budowy. Fundament

Kończy się rok 2021. Kluczowe decyzje powzięte. Liczne nowe wyzwania. Nowe sytuacje. Niespodzianki. Działo się. Nigdy nie wiemy, co przyniesie jutro, ale zawsze liczymy, że kolejny dzień będzie co najmniej tak samo udany lub choćby od minionego nie gorszy. Jaki będzie kolejny rok? Kto to wie? Zaległości pisarskie postaram się nadrobić w styczniu i lutym. Jest o czym pisać. Budowa domu rozpoczęta. Pierwsze wpisy w dzienniku budowy poczynione. Szczęśliwie mrozy nastały dokładnie tydzień po zakończeniu pierwszego etapu budowy. Budowa zaczyna się od wylania fundamentów. Wszyscy wiemy, że fundament to podstawa. Aby w przyszłości nie było podstaw do niepokoju, od samego początku wszystkie prace muszą być wykonane zgodnie z projektem i sztuką budowlaną. Co się działo od kwietnia do grudnia tego roku? Jak wygląda plac budowy dzisiaj? Jakie plany na styczeń? Krótko i po kolei…

REKLAMA

Pierwsze wydatki

Pierwszym zadaniem była wycinka drzew oraz likwidacja karp i korzeni. Działo się to latem. Z tym wydatkiem liczyłem się od chwili podjęcia decyzji o zakupie tej właśnie działki budowlanej. Nie był to wydatek pierwszy. Przed zakupem sami wystąpiliśmy o wydanie warunków zabudowy. Nie trzeba być właścicielem działki, aby móc o nie wystąpić, ale wiąże się to z wniesieniem kilkuset złotowej opłaty. Tak więc zanim na placu pojawiła się ekipa budowlana wydatków było już całkiem sporo. Za wydanie warunków zabudowy zapłaciłem niespełna sześćset złotych. Potem oczywiście zakup działki i związane z tym koszty notarialne, opłaty skarbowe, itd… Kilkaset złotych to pikuś wobec całkowitych kosztów związanych z zakupem działki i budową domu. Wszelako pieniądz liczyć trzeba, więc każdy wydatek skrzętnie notowany jest w zeszyciku.

Zeszycik szybko zapełnia się kolejnymi wpisami… Słupki rosną. Te ogrodzeniowe też wyrosły. 🙂 Zgodnie z dobrosąsiedzkimi ustaleniami, poniosłem połowę kosztów postawienia ogrodzenia o długości 33 metrów. Ceny stali już w sierpniu szalały, więc postawienie ogrodzenia zamknęło się w kwocie 5200 zł (materiały i robocizna). Połowę łatwo wyliczyć. To ten płotek widoczny za rododendronami.

Pierwsze poty

Mur za rododendronami pozostał. Usunąłem 2/3 konstrukcji pozostającej na moim terenie. Rododendrony będą rosły w odległości 3 metrów od okien dwóch sypialni. Pięknie kwitną. Musiały ocaleć. W tej części ogród na pewno będzie zimozielony. Hm. Lub w ramach sąsiedzkiej pomocy sam dokończę dzieła zniszczenia i pewnego dnia reszta muru też zniknie… 🙂 Czy było ciężko? Hm. Bloczki ważą, stara zaprawa trzyma… Budowniczy w spoinie zatopił druty… Mur na solidnym betonowym fundamencie…. Do tego plątanina korzeni i masa kamieni… Lato było upalne… Czy było ciężko? Nieee… Ale drugi raz nie chciałbym tego robić. 😀

Kolejnymi wydatkami były koszty związane z wycinką drzew i krzewów wraz z usługą frezowania karp. Pisałem o tym na początku listopada. Dla zainteresowanych podaję link: http://www.wiejskomiejski.pl/raport-ogrodowy-w-roku-budowy/. Być może do tego tematu jeszcze wrócę. Firma wykonała swoją robotę nader dobrze. Naprawdę byłem mile zaskoczony rzetelnością wykonanych prac oraz słownością właściciela firmy. Magia imion? On Paweł a ja Piotr Paweł… Hm… 🙂 Na dwóch zdjęciach powyżej uwieczniłem własne zmagania z zakupioną dziczą. Aby nie popełnić błędu, postanowiłem najpierw teren rozpoznać w samodzielnym boju. 🙂 Decyzja o wycince drzew zapadła po ustaleniu, że 99 proc. roślinności usunięta być musi. Chciałem ustalić, czy w zastanych zaroślach nie kryje się coś, co warto i można przesadzić. Coś uratować się udało. Na zdjęciach roślinność wygląda ładnie, ale w rzeczywistości…

Kolejne wydatki

Wycinka wymagała czasowego odłączenia linii napowietrznej, zasilającej okoliczne domostwa. Cztery przewody już wręcz stykały się z koronami dwóch modrzewi. Przepisy nie pozwalają prowadzić prac w takiej bliskości. Za tę usługę trzeba było zapłacić kolejne kilkaset złotych. Co dalej? Teren jest ogrodzony. Prawdopodobnie w przyszłości istniejące ogrodzenie wystarczy naprawić i odnowić, ale organizacja tymczasowej bramy wjazdowej wymagała wycięcia dwóch przęseł oraz likwidacji części podupadłej podmurówki. Prace ślusarskie i spawalnicze nie były ani zbyt skomplikowane, ani zbyt czasochłonne, ale za usługę trzeba było zapłacić. Zawiasy, wrzeciądz, kłódka… Wszystkie wydatki zanotowane.

I to już wszystko? Ależ skąd? Przygotowanie terenu pod budowę wymagało rozbiórki istniejących starych obiektów murowanych. Gruzu było aż nadto, więc znaczną jego część trzeba było wywieźć. Zajęła się tym oczywiście odpowiednia firma, ale za tę wygodę zapłaciłem kolejne kilkaset złotych. Gruzu do wywózki uzbierałem sześć ton. Firma podstawia zamówiony kontener, masz tydzień na jego załadunek, wywózka, na koniec miesiąca przychodzi fakturka. Trochę starych bloczków zostawiłem, bo betonowy gruz na budowie zawsze przydać się może. Do budowy domu nie będzie wykorzystany, ale na przykład na podjeździe… Zobaczymy.

fundament to podstawa

Rozpoczęcie budowy

Dzień rozpoczęcia budowy to dzień, w którym geodeta może pojawić się najwcześniej. Od dnia złożenia zawiadomienia o zaplanowanym terminie rozpoczęcia prac budowlanych musi minąć tydzień. Wszystkie formalności załatwione. Tablica informacyjna powieszona. Blaszak stoi. Toaletę przywieźli. Geodeta wykonał swoją pracę. Tego dnia pojawili się wszyscy. Tak więc był Szef ekipy budowlanej, kierownik budowy i oczywiście inwestor. Już następnego dnia w precyzyjnie wyznaczonym miejscu studniarz wykonał odwiert, dzięki któremu zaopatrzenie budowy w wodę nastąpi z własnego ujęcia. Wodę będę czerpał z głębokości 12,5 metra. Pompa głębinowa okazała się rozwiązaniem optymalnym. Trochę się pośpieszyłem i wcześniej kupiłem dwa zbiorniki na wodę typu “mauser”, ale… Od przybytku głowa nie boli. Tymczasem jestem uzbrojony po zęby. W przyszłości jeden może gromadzić deszczówkę, zaś drugim już interesuje się sąsiad. 🙂

fundament to podstawa

Gdy ceny rosną, zapał maleje?

Coś w tym jest. Przyznam się, że był taki moment. Pocieszam się jednak tym, że nie mam na to wpływu. Marna to pociecha, ale… przecież na to wpływu nie mam. Siła nabywcza budżetu maleje, ale dopóki zapał jest, nie ma się czym przejmować. Będzie dobrze, bo musi być dobrze. Jak tak spojrzeć na to z góry… No, właśnie! Widzicie? Całkiem spora górka? Ba! Z każdą wizytą spoglądam na tę hałdę i za każdym razem czuję ból w mięśniach i kręgosłupie. 🙂 Trzeba będzie się tym wiosną zająć. Choć mój pies w kopaniu jam i rozkopywaniu kretowin nie ma sobie równych, to jednak takim “kopczykiem kreta”  musiałby się zająć golden retriever wielkości dinozaura. Nic to. Przyjdzie pora, znajdzie się rozwiązanie. Tymczasem to chyba najwyższa górka w okolicy.

fundament domu

Jak dobrze mieć sąsiada

Dobrosąsiedzkie kontakty dzielę na złe i dobre. Wzajemnie dobre dobrosąsiedzkie kontakty z sąsiadami powinniśmy układać od samego początku. W większości przypadków tzw. wścibskość w relacjach między sąsiadami leży po stronie uciążliwości lub nawet zaliczana jest do zachowań wrogich. W moim przypadku narzekać nie mogę, bowiem mój sympatyczny Sąsiad, obserwując z zaciekawieniem poczynania budowlańców, codziennie przysyła mi poranną porcję widoków z placu budowy. Bezcenne! Ekipa na placu pojawia się o godz. 7.00.  Dla mnie “w środku zimy” to najczęściej “środek nocy”. 🙂 Tylko raz udało mnie się być tam o godz. 9.00, bowiem tak wczesną porę “wymusił” kierownik budowy. Latem? Proszę bardzo.

Wylewanie betonu do salunków

Przed nadejściem mrozów koniecznie trzeba było odkopać szalunki i zdjąć blaty, aby nie przymarzły. Nikt nie wie, jak długo zapowiadane mrozy będą trzymać, więc lepiej nie ryzykować. Dzisiaj temperatury powróciły do plusowych, ale parę dni temu było minus 17. Na styczeń zaplanowaliśmy dalsze prace budowlane, więc już teraz trzeba zadbać, aby mrozy nie zakłóciły ambitnych planów. Po krótkim ociepleniu mrozy mogą powrócić. Hm. Ba! Jak jest zima to musi być zimno. 🙂

zdjęcie blatów szalunków

Bednarka

W kończącym rok dniu piszę w sporym pośpiechu. Obiecuję w styczniu wrócić do zapoczątkowanych tu wątków. Na tym etapie budowy niewiele spraw mnie zaskoczyło, ale nie wszystko przewidziałem, więc w niektórych kwestiach musiałem zmienić nie tylko nastawienie, ale także i decyzje. Trudno. Świetnie. Nikt nie zapewniał, że będzie gładko i przyjemnie. A już na pewno nikt nie mówił, że będzie tanio. 🙂

Tak czy owak budowlańcy radzą sobie korzystając z agregatu prądotwórczego. Pompa czeka. Odwiert, jak widać, zaplanowany został idealnie i pojawił się w rogu wewnątrz garażu. Bednarka jest zatopiona w fundamentach (to te wystające z fundamentów stalowe wąsy). Blaty zdjęte. Fundament schnie. Wszyscy zadowoleni. Liczymy, że w styczniu budowa znów ruszy całą parą. Bloczki zamówione. Inne materiały też mają niebawem być dostarczone. Jest dobrze. Musi być dobrze. Będzie dobrze!

studnia w garażu

Życzę wszystkim Pomyślności w Nowym Roku! Dużo zdrowia przede wszystkim. Dbajcie o siebie. Szczepcie się!

 

Polub i podziel się treścią z innymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

9 − sześć =