Raport ogrodowy w roku budowy

Jesień w pełnej krasie, ale tymczasem wrócę do wiosny. Niestety, po latach sadzenia drzew i krzewów musiałem zająć się dość drastyczną wycinką. Nie, nie! Nie wycinałem tego, co przez lata sadziłem na wsi pod lasem. Wreszcie postanowiłem pobudować dom. Działka pod lasem zabudowana domem drewnianym, mimo swych uroków i zabezpieczonego miejsca pod budowę domu całorocznego, przegrała rywalizację z jedną z dwóch działek położonych również  na wsi, ale zdecydowanie bliżej miasta. Przyjdzie czas na wyjaśnienia. Zwyciężczyni plebiscytu była porośnięta niczym amazońska dżungla. Coś z tym trzeba było zrobić. Nie boję się wyzwań, ale…

REKLAMA

Na powyższym zdjęciu widać upływ czasu. Od tamtych wakacji pod namiotem na własnym terenie minęły prawie dwie dekady. Żal się było rozstawać, ale decyzje powzięte, więc nie ma co rozpaczać… Poszło. W nowym miejscu zieleni aż nadto. 😀 Wierzcie mi, że przez kilka tygodni rozpatrywałem wszelkie możliwości ocalenia jak największej ilości drzew i krzewów. Projekt domu, wielkość i kształt działki, warunki zabudowy… Niestety, musiałbym zrezygnować z planów i ograniczyć się do biwakowania pod namiotem. To już było. 🙂

Działka porośnięta niczym dżungla

Moje pierwsze działania ograniczyły się do wykoszenia panoszących się chwastów i przerośniętych kęp traw. Najlepszym urządzeniem w takich warunkach jest kosa spalinowa. Liczne pagórki wskazywały na działalność kreta, ale na tym etapie zmagań z dziką przyrodą nie on był zmartwieniem. Jak wiecie przez lata zmagań z dzikami kreta nawet polubiłem. Utrapieniem okazały się wyjątkowo liczne odrosty przeróżnych krzewów. Kosa z większością sobie radziła, ale już wtedy wiedziałem, że będę musiał się z nimi zmierzyć ponownie. Krzewy tak łatwo nie dają za wygraną. Im mocniej i im częściej się je przycina, tym szybciej i gęściej się rozrastają.

Kilka zdjęć nie oddaje ogromu pracy, którą tej wiosny i tego lata trzeba było tam wykonać. Samodzielne zmagania zajęły mi cały maj, czerwiec i połowę lipca. W lipcu wkroczyli fachowcy ze sprzętem ciężkim. Oprócz wycinki drzew konieczne było usunięcie karp i korzeni. Tylko specjalistyczny sprzęt gwarantował ich sprawne i bezinwazyjne usunięcie. Frezowanie korzeni jest rozwiązaniem najwłaściwszym. Koparka jest zbyt inwazyjna.

Mimo dużej ilości zdjęć nie znajduję żadnego, które by oddawało zastane realia. Ktoś tu kiedyś posadził wiele drzew w dość przypadkowych miejscach. Kilka rosłych brzóz, świerków i sosen rosło w bezpośredniej bliskości planowanego budynku lub dokładnie w miejscu, w którym ma powstać. Dwa modrzewie wyrosły tak, że teraz stykały się z napowietrzną linią energetyczną grożąc jej zerwaniem. Wielki orzech, wielkie leszczyny, wielkie octowce…  Octowce… Zemsta sąsiada. Nadal toczę bój z korzeniami… 🙂 Nawet jaśminowce, derenie i kaliny wyrosły na ponad 3-metrowe monstra. Wielkie krzewy mają… wielkie korzenie. Decyzja mogła być tylko jedna. Oczywiście konieczny był wniosek do Urzędu Gminy o zezwolenie na wycinkę, wizyta urzędnika…

Wakacje z piłą i siekierą

Wycinką niektórych krzewów i drzew owocowych zająłem się sam, bo w tym przypadku zezwolenie nie jest wymagane. Ta wstępna wycinka utwierdziła mnie w przekonaniu, że bez zaangażowania doświadczonych fachowców z profesjonalnym sprzętem obejść się nie da. Wcześniej udało mi się zlokalizować dwie jabłonie, o których istnieniu mnie informowano, ale których w gąszczu m.in. wielkich krzewów aronii, bzu i… sam już nie wiem czego, nie można było dostrzec nawet z bliska. Ocalały także trzy wiązy, wielka sosna oraz skupisko pięknie wyrośniętych rododendronów.

Pisząc ten tekst myślami jestem przy magnolii, którą także mam zamiar ocalić, mimo że do wejścia geodety i wjazdu koparki pozostały raptem 3 tygodnie. Aktualnie magnolia rośnie w… salonie. 🙂 Mam nadzieję, że sobie z nią poradzę, bo pięknie tej wiosny kwitła.

Na zdjęciu powyżej widzimy trzy z siedmiu brzóz. Brzóz już nie ma. Za brzozami widać aroniowe zarośla, wśród których skryły się wspomniane jabłonie. Jabłonie pozostały. Ocalały także dwa rosnący na dalszym planie wiązy. Taśmą oznaczona jest granica działki. Dzisiaj jest już tam płot. Do prac wykonywanych w okresie od maja do września wrócę jeszcze nie raz. Jest o czym pisać, więc pewnie pojawi się więcej zdjęć, na których będzie widać więcej. Działka ma powierzchnię 800 m2. Będzie ponownie zadrzewiona i zakrzewiona, ale najpierw musi pojawić się budynek. Na zdjęciu poniżej mój cień pada tam, gdzie rosły brzozy. Mniej więcej tu przewidziano taras.

Wycinka z wywózką

Ilość drewna, gałęzi i masy listnej była przerażająca. Na szczęście fachowcy się spisali. Oglądając ten teren w marcu odniosłem wrażenie, że co prawda sporu tu liściastych, ale jakoś sobie z nimi poradzę. W połowie maja zmieniłem zdanie. 🙂 W ruch poszła kosa spalinowa, pilarka łańcuchowa, siekiery, szpadle i sekatory… Im więcej terenu udało mi się uporządkować samodzielnie, tym moje przerażenie rosło. 🙂

Krajobraz przed wycinką był przerażający, bowiem od wielu lat nikt się tym terenem nie zajmował. Pnącza dzikiego chmielu i dzikiej winorośli, wijąc się w koronach rosłych drzew, dotarły na wysokość 5-6 metrów. A teren skrywał kilka innych przeszkód… Ich likwidację okupiłem kontuzją prawego barku i kilkoma innymi dolegliwościami, które w listopadzie nadal nie dają mi spokoju. Trudno. Świetnie. Wszystko na własne życzenie. 🙂 O przygotowaniach do budowy, tych i innych przeszkodach napiszę w kolejnych wpisach.

PS1. Czy uwierzycie, że widoczny na jednym ze zdjęć czerwony fotel plastikowy ma już… 32 lata? Ma. To antyk. Kupiłem go w 1990 roku. 🙂

PS2. Na zdjęciu głównym widzimy śpiewaka leśnego. W potwornie upalne majowe południe wygrzewał sobie skrzydełko. Skupiony na tej czynności w dość zabawnej pozie niczym zahipnotyzowany na nic nie zwracał uwagi.

Polub i podziel się treścią z innymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

5 × dwa =