Męski, żeński i nijaki. Rower wiejski – składak taki…

Czy ktoś może odpowiedzieć mi na pytanie, czy, w czym lub z jakiego powodu, mega popularny acz u nas jeszcze mało znany, rower wiejski lub wiejsko-miejski jest lepszy od roweru miejskiego? Jak donoszą znawcy rowerowych trendów i zapędów, mega rewolucyjny w swej prostocie rower wiejsko-miejski sprawi, że jego kuzyn przejdzie do lamusa. Nie znacie takiego typu rowerów? Wcale się nie dziwię. Ja też nie znam żadnego sklepu rowerowego, w którym taki rower można by było kupić. Roweru wiejskiego jeszcze nikt nie wymyślił lub jeszcze go tak nikt nie nazwał. I ten fakt sprawia, że mogę czuć się tym pierwszym, który o jego istnieniu świat powiadomi. Rower miejski ma tu swoje wielkie znaczenie, bowiem bez niego rower wiejski nigdy by nie zaistniał. Ale po kolei.

rower

REKLAMA

Od koła do roweru

Kiedyś marzeniem każdego dzieciaka była kolarzówa. Jeśli rower nie miał tej charakterystycznej baraniej kierownicy dla przeciętego młokosa rowerem nie był. W czasach mojego dzieciństwa spędzonych na wsi były tylko rowery i damki. Podział był prosty. Górskiego chyba jeszcze wtedy nikt nie wymyślił lub informacje o jego istnieniu świat skrzętnie przede mną skrywał. Nie byłem nikim ważnym. Takie niusy do mnie nie docierały. Zresztą pod koniec lat 60-tych minionego wieku wcale nie byłem zainteresowany taką wiedzą. Wolne chwile, w które moje życie podówczas obfitowało, spędzałem biegając za kółkiem pozyskanym z dziecięcego wózka zaczepionym na długim drucie. Zabawka taka. Słucham? Kazimierz Górski? To później. 😀

Kółko na drucie – to moje wczesne dokonania w ramach dziecięcego DIY. Zabawki mojego dzieciństwa wpisywały się w obecnie popularny nurt zero waste. Ba! Byłem prekursorem tego ruchu, ale nie miałem takiej siły przebicia, więc nikt o tym się nie dowiedział. To były ciężkie czasy. O blogach nikt nie słyszał. Zero! Znany był blok… państw socjalistycznych oraz nowy blok, w którym mieszkałem. Koło wymyślono dawno temu. Rower? Nieco później. Choć Ameryka jest krajem wysoce zmotoryzowanym, to aż dziw bierze, że w epoce prekolumbijskiej nikt tam koła nie znał. Czaisz? 🙂 Koszmar.

rower miejski

Rower miejski – składak

Klasyfikacja rowerów w latach mojego dzieciństwa była dość prosta i raczej nikt nie miał najmniejszego problemu z prawidłowym skojarzeniem nazwy typu roweru z jego przeznaczeniem. Wydawać by się mogło, że najmniej problemów w tym względzie sprawiać powinien rower typu składak. W latach 70-tych rower składak był sprzedażowym hitem. Romet to była marka reprezentująca rodzimy przemysł rowerowy na cały świat. Głównie pewnie chodziło o jego część zwaną demoludami. Komunizm w Polsce stał na dwóch kółkach. Hm. I dlatego upadł. I świetnie! 🙂

Wszyscy wiemy, że aby z roweru nie spaść trzeba być w ruchu. Mój sąsiad twierdzi, że tamta nauczka sprawiła, że dzisiejsza lewica tak mocno kręci. Nie wiem, co miał na myśli, bo się nie znam. Wiem tylko, że szybka jazda zwykle kończy się kraksą. Zostawmy jednak sąsiada i jego wydumane teorie. Wróćmy do legendarnego składaka.

Jak już wspomniałem rower ten nie powinien sprawiać kłopotu w skojarzeniu go z określoną sylwetką, rozmiarem kół i zastosowanymi rozwiązaniami transport i składowanie ułatwiającymi. To miał być rower, który można było zmieścić w windzie, przechować w pokoju, na balkonie lub w małych piwnicach wieżowców. Wcale nie chodziło o łatwe przewożenie go w bagażniku samochodu! Weź…

Przypomnę, że na składaku Wigry 3 pędził ulicami Warszawy inżynier Karwowski. Rower nie miał systemu wspomagania w postaci przekładni zębatek, więc potrzeba szybszej jazdy wiązała się z ostrym pedałowaniem. W tamtym czasie rodzice kupili mi coś do składaka podobnego. Powodem, że nie obdarowano mnie składakiem Wigry 3, był skromny budżet domowy. W 1980 roku dostałem rower o nazwie Gil. Rozmiarem kół i sylwetką mój Gil osławiony składak Wigry 3 oczywiście przypominał, ale coś z nim jednak było nie tak. Co?

rower wiejski

Rower 3K – kierownica i dwa koła

Oczywiście miał kierownicę i dwa koła. Różnica polegała na tym, że mój “składak” się nie składał. Jakoś tak się… złożyło.  😀 Konstruktor tej możliwości nie przewidział. To znaczy coś chyba przewidział… Muszę wyznać, że brak tego przełomowego rozwiązania był całkiem sprytny i wizjonerski. Dzisiaj dochodzę do wniosku, że mój Gil był rowerem małomiejskim, miasteczkowym, prowincjonalnym lub po prostu wiejskim. Tak, tak! Co prawda mieszkałem w “nowym bloku” (tak się wtedy o nim mawiało), ale w tym małomiasteczkowym 4-piętrowcu balkony i piwnice były zdecydowanie większe niż w wielkomiejskich punktowcach i mrówkowcach.

Po co komu składak na wsi? Miejsca w stodole przecież był dostatek. 😀 Drugim powodem braku podstawowego rozwiązania konstrukcyjnego, tego typowego dla bogato wyposażonych składaków, mogło być przeczucie nieuchronnego kryzysu. W roku 1980 sklepy zaczynały świecić pustkami. W miejscowym sklepie rowerowym też dało się to odczuć. Pamiętam, że akcesoria rowerowe Ojciec pozyskiwał kanałami nieoficjalnymi – brat sąsiada pracował w bydgoskim Romecie. Współcześnie nie ma z tym żadnego problemu. Ale pisząc o rowerze wiejskim i składaku chciałem wspomnieć o czymś innym. Moment. 😀

Rower miejski, wiejski czy wiejsko-miejski?

Nie śnił mi się ani rower górski, ani miejski. Proszę? Rower damski też mi się nie śnił. 🙂 Składak był w modzie. W podstawówce miałem kilku kolegów mieszkających na wsi. Do szkoły dojeżdżali szkolnym busem. Nie, nie… Bez szaleństw. To był zwykły traktor z doczepioną autobusową przyczepą. Jeśli ktoś pamięta, jak wyglądał autobus popularnie zwany ogórkiem, będzie wiedział, o jakim pojeździe piszę. Tak więc miałem kolegę i ten kolega też chwalił się, że rodzice sprezentowali mu rower składak. Tym składakiem chwalił się przy każdej okazji. Nie chciał być gorszym.

W klasie składaka miał co drugi. Jeden z kolegów miał Wigry 3 oraz… prawdziwą kolarzówkę! Ba! Wypas. Mega. Grubo! 😉 W małym miasteczku do szkoły rowerami się nie jeździło, więc kolega ze wsi nie mógł swojego cudeńka zaprezentować. Skoro składak to na pewno Wigry lub może Uniwersal. Nikt nie dyskutował. Gdzie mnie do nich z moim Gilem…  Pewnego razu podczas wakacji wybrałem się poza miasto i z rozpędu dotarłem do gospodarstwa mojego kolegi. Jak tu nie odwiedzić kumpla? Jak w piosence Lecha Janerki. 🙂

rower miejski

Zrób to sam

I on, i jego Rodzice przywitali mnie radośnie. Do gospodarstwa nie było aż tak daleko. Żadna to wyprawa. Mój Gil na gminnych szosach sprawował się doskonale. Ze strony innych pojazdów zagrożenia nie było, bo w czasach PRL-u latem takimi drogami poruszały się kombajny, traktory lub… wozy konne. Było bezpieczniej niż na dzisiejszej miejskiej ścieżce rowerowej. 🙂  Podróż trwała może trzy kwadranse, ale latem pić się chciało, więc na mecie poczęstunek w postaci kompotu z rabarbaru przyjąłem z wielką radością. Rower typu składak nie był przeznaczony do dalekich podróży. To przecież nie to samo, co rower na dużych kołach. Rower Wigry 3 oraz Gil nie miały przerzutek. Siodełka rowerowe na sprężynach też nie należały do wygodnych. Tyłek miałem młody, ale… Weź… 😀 Można sobie wyobrazić, jak się czułem i jak wyglądałem dotarłszy do celu tej rowerowej wyprawy. Lato było upalne.

W tym miejscu wypada wspomnieć, że składaków w czasach PRL-u było całkiem sporo. Poprzednikiem Wigry 3 był model widoczny na opublikowanych tu zdjęciach z ubiegłorocznych wakacji na wsi. Napis na ramie roweru nie jest zbyt wyraźny. To jest wcześniejszy model – Wigry 2. Dostrzegłem go u pobliskiego ogrodnika będąc z wizytą. Podróż w czasie. 🙂 Wzruszające jest to, że ten rower nadal jest kompletny! Brak dynama świadczy, że nocą nikt nim nie jeździ. 😉 Poza tym wygląda, jak rower kupiony w sklepie ledwo parę lat temu. Prezentuje się zdecydowanie lepiej niż… składak, który zobaczyłem w stodole u kolegi z niezapowiedzianą wizytą będąc.

Co z tym jego składakiem? Kolega mówił prawdę. Jego rower był typowym składakiem. Ojciec mu go złożył z kilku starych rowerów, których części poniewierały się na terenie gospodarstwa. Ciekawym rozwiązaniem konstrukcyjnym było zastosowanie dwóch średnic kół: tylne koło miało 28 cali, przednie zaś tylko 20 – najwidoczniej uznane za mniej znaczące. 😀

rower skladak

Rowerowe wspomnienia

Rozpisałem się na ten temat, bo powspominać jest miło. Każdy lubi wspomnienia z dzieciństwa i młodości. Przyznam, że rower składak mojego kolegi wywarł na mnie piorunujące wrażenie. Nie pamiętam, czy dał mi pojeździć, ale wiem, że z czasem przejął gospodarstwo po rodzicach i obecnie jest szanowanym przedsiębiorcą gospodarującym na setkach hektarów gruntów rolnych. Niestety, nie było wówczas telefonów komórkowych z aparatami fotograficznymi, więc musicie mi wierzyć na słowo, że opisana tu historia jest prawdziwa.

Przebywając co roku u siebie na wsi na przejażdżki rowerowe wybieramy się rzadziej, bowiem po spacerze z psem potrzeba ruchu jest spełniona z dosytem. Rowery mamy niby miejskie, ale, przemierzając bezkres doskonałych wiejskich ścieżek rowerowych, już dawno zauważyłem, że to określenie sens straciło bezpowrotnie. Dlaczego rower miejski używany tylko na wsi ma być nadal rowerem miejskim? W ramach polityki równych szans powinniśmy propagować rower ani damski, ani męski, lecz rower wiejsko-miejski. Mogę być ambasadorem! Nie upieram się. Po prostu akurat tak się… składa. 😉

Artykuł sponsorowany

Polub i podziel się treścią z innymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

5 + 9 =